Nie trafiłeś na dudka
Niewielu przedstawicieli skrzydlatej fauny znalazło tak bogate odzwierciedlenie w polszczyźnie jak dudek. Jest on dzięki temu ptakiem powszechnie znanym, choć przeważnie tylko z nazwy, a większość wyobrażeń na jego temat mija się z prawdą.
Bojący dudek?
Złą opinię wystawiają dudkowi powiedzenia dotyczące jego rozumu, jak choćby „wystrychnąć kogoś na dudka”, czyli oszukać kogoś naiwnego. Podejrzenia o brak bystrości przełożyły się także na – nawiązujące do ozdoby ptasiej głowy – powiedzenie „odwieźć kogoś do czubków”, czyli do szpitala psychiatrycznego. Szczegółowych badań nad inteligencją dudków nie prowadzono, ich zachowania nie są tak złożone jak np. gawronów, ale też nie ma żadnych przesłanek, by podejrzewać je o zaniżanie poziomu ptasiej inteligencji. Podobnie ma się rzecz z innymi językowymi stereotypami.
Jeśli wierzyć polszczyźnie, to czubaty ptak nie jest wzorem odwagi. Pamiętam z przedszkola, jak dzieci wołały „bojący dudek” na osobę, która np. nie chciała wejść na drzewo. Można zrozumieć, że dudek ma powody do obaw. Nie jest ptakiem specjalnie okazałym, osiąga rozmiary zbliżone do kosa, a to czyni go ponętnym kąskiem dla sokołów czy jastrzębi. Dudek jest ptakiem niezwykle kolorowym, jednak jego rudo-czarno-białe ubarwienie, choć kontrastowe, czyni go trudnym do wypatrzenia, toteż częściej go słychać, niż widać. Pomaga mu to w unikaniu bliższych spotkań z ptakami drapieżnymi. Gdy podczas żerowania na łące dostrzeże sokoła, kładzie się płasko na ziemi, unosząc w górę długi, cienki dziób, który sprawia wrażenie wyschniętej trawy. Kontrastowe ubarwienie układa się w podłużne, czarno-białe pasy, co powoduje rozmycie kształtów. Taką strategię kamuflażu wykorzystano w czasie II wojny światowej, wprowadzając podłużne maskowanie obiektów strategicznych, a później także mundurów. Na tym jednak nie kończą się sposoby, które dudek stosuje, by przetrwać.
Lot, w który ptak wprawia się nierównomiernymi ruchami skrzydeł – po kilku szybkich uderzeniach następuje kilka wolnych, przez co jest nieco chwiejny – sprawia wrażenie niepewnego, porównywany bywa do lotu motyla. Dudek potrafi jednak świetnie sobie radzić w spotkaniach z drapieżnikami. Jest, wbrew pozorom, niezwykle sprawnym lotnikiem i zaatakowany w powietrzu tak manewruje, że potrafi wymknąć się nawet najlepszym „myśliwcom”. Oskar Heinroth, niemiecki ornitolog z pierwszej połowy XX w., pozostawił wspomnienia z rejsu po Morzu Czerwonym, a w nich opowieść o umiejętnościach lotniczych naszego bohatera. We wspomnieniach Heinrotha czytamy o dudku, który przysiadł na maszcie statku, by odpocząć w czasie wędrówki. Wkrótce pojawiły się dwa sokoły wędrowne, słynące z niezwykłej szybkości i bardzo wysokiej skuteczności podczas łowów. Widząc, co się święci, doświadczony ornitolog żegnał już dudka. Ten jednak, pomimo ponawianych ataków, tak zwinnie wywijał się napastnikom, że ci dali za wygraną.
Ten, co własne gniazdo kala
Dudki najchętniej zamieszkują okolice łąk i pastwisk, zwłaszcza jeśli w ich sąsiedztwie rosną głowiaste wierzby, w których często powstają dziuple – ulubione mieszkania tych ptaków. Oczywiście jeśli dziupla jest w innym drzewie, dudki również mogą ją zająć, chętnie zamieszkują w budkach lęgowych, a kiedy tak wygodnych siedzib nie ma, potrafią urządzić się w stercie kamieni, dziurze w murze, a ich lęgi stwierdzono nawet w króliczej norze.
W niemal wszystkich książkach ornitologicznych powstałych do połowy ubiegłego wieku, a często nawet później, pisano, że dudki nie sprzątają swych gniazd, przez co panuje w nich potworny smród, a ptaki siedzą zanurzone po szyję w odchodach. Niemiły zapach przypisywano też samym ptakom. Tak paskudną opinię wystawił dudkom również poeta:
Albowiem szlachectwo prawe
jest jakaś moc dziwna
a prawie gniazdo cnoty, sławy,
każdej powagi i poczciwości.
A kto to gniazdo tak zacne
dobrowolnie sam przez się szkaradzi,
jest podobien ku owemu śmierdzącemu dudkowi,
co i sam śmierdzi, i gniazdo swe zawżdy zaplugawi,
czego inszy żaden ptak nie czyni,
i owszem je sobie zawżdy każdy chędoży.
Mikołaj Rej ornitologiem nie był i mylił się zarówno w stosunku do gęsi, jak i dudków. Jak u większości gatunków odbywających lęgi w dziuplach, dudkowi rodzice wynoszą odchody poza gniazdo. By nie pobrudzić sobie dziobów, kał otaczają woreczkami ze śluzu. Chociaż oskarżenia o brak higieny łatwo oddalić, to jednak wetknięcie nosa w dziuplę może narazić nas na spotkanie z niemiłą wonią. Samica w czasie wysiadywania jaj, a także pisklęta od czwartego dnia życia aż do opuszczenia gniazda, posługują się bronią chemiczną. Nim jednak dojdzie do jej użycia, ostrzegają przeciwnika, np. kunę, że nic miłego go nie spotka. Kiedy drapieżca zbliża się do gniazda, przebywające w nim młode syczą. Gdy intruz zajrzy do środka, zobaczy wyciągnięte w górę długie szyje oraz dzioby, którymi ptaki poruszają, co przypomina widok wijących się węży. Jeśli i to nie zniechęci napastnika i spróbuje on wsunąć głowę do środka, ptaki odwrócą się tyłem i oddadzą salwę z przekształconego gruczołu kuprowego. Pociskiem będzie tłusta i cuchnąca substancja, a takich zapachów drapieżniki bardzo nie lubią. Jest to niezbyt chwalebna metoda obrony, przypominająca postępowanie tchórza, który również w sytuacji zagrożenia odpowiada chemicznym atakiem. I może dlatego właśnie do dudka przylgnęła opinia ptaka tchórzliwego.
Rodzina czułością silna
Nieodłącznym, ułatwiającym rozpoznawanie atrybutem dudka jest jego czubek, który ptak przy każdym, nawet najmniejszym podnieceniu rozkłada i składa. Dudek czyni tak nie tylko celem przypodobania się współmałżonkowi, ale też w zaniepokojeniu, np. kiedy napotka człowieka. Nasi przodkowie myśleli zapewne, że ptak się przed nimi przechwala, stąd utrwalone w polszczyźnie powiedzenie „każdy dudek ma swój czubek”. Tak oto do zarzutów o tchórzostwo, głupotę i brak higieny dochodzi jeszcze oskarżenie o próżność.
Na szczęście tu i ówdzie dudek cieszy się dobrą opinią. Pozytywnie postrzegają go dzisiejsi mieszkańcy Izraela, którzy w 2009 r. wybrali go na symbol swego kraju, chociaż ich przodkowie zaliczyli go do ptaków niekoszernych, czyli nieczystych. Jeszcze dalej w apologii ptaka posunęli się pierwsi chrześcijanie. Upatrywali oni w dudku przykładu pięknej cnoty, jaką jest opieka nad rodzicami. We wczesnochrześcijańskim Fizjologu znalazł się m.in. taki zapis: Istnieje ptak zwany dudkiem. Jego potomstwo, gdy spostrzeże, że rodzice się zestarzeli, wyskubuje im stare skrzydła, liże ich oczy, grzeje rodziców pod swoimi skrzydłami i wysiaduje, aż w końcu stają się młodzi. Mówi też swoim rodzicom: „Wysiadywaliście nas, utrudziliście się, pracując i wychowując nas, dlatego i my czynimy wobec was to samo”*. Oczywiście starożytni chrześcijanie nieco przesadzali, niemniej dudki są troskliwymi rodzicami. W polskich warunkach samice składają 4-9 jaj i niemal wyłącznie one wysiadują je przez 15-18 dni. W tym czasie małżonek zajęty jest karmieniem partnerki oraz wokalnym oznaczaniem terenu.
Matka w pierwszych dniach po wykluciu się potomstwa pozostaje w dziupli, ojciec zaś ma pełen dziób roboty, by wykarmić małżonkę i dziatwę. Wraz ze wzrostem pociech również samiczka przyłącza się do zdobywania pokarmu. Kiedy miną 3-4 tygodnie, młode opuszczają gniazdo, ale jeszcze przez jakiś czas pozostają z rodzicami, a niekiedy wspólnie udają się w podróż zimową, na południe od Sahary. Poza Polską dudki zamieszkują znaczne obszary Europy oraz umiarkowaną strefę Azji i Afryki.
Dudniący ptak
Obszar, którego broni dudek, to zwykle ok. 250 m wokół gniazda, ale w przypadku mniejszej ilości pokarmu terytoria mogą być większe. W sprzyjających warunkach zagęszczenie dudków może być wyższe, choć stosunki sąsiedzkie zwykle pozostają napięte, zwłaszcza między samcami. Z zasady nie są to ptaki towarzyskie i przyjazne relacje istnieją jedynie w obrębie rodziny, zaś ich więzy rodzinne rozpadają się najpóźniej w trakcie jesiennych migracji.
Terytoria dudków muszą być wystarczająco duże, by wyżywić parę i jej potomstwo. Ptaki zdobywają pokarm głównie na łąkach i pastwiskach, chwytając pasikoniki, świerszcze i chrząszcze. Często wyszukują dziobami w miękkiej ziemi pędraków. Zresztą nie tylko w ziemi, ale też w końskim czy krowim nawozie, nakłuwając go na chybił trafił.
Chociaż dudek może pochwalić się długim dziobem, to jego język jest bardzo niewielki, a ptak nie może przesunąć nim jedzenia do przełyku. Jak sobie z tym radzi? Tak jak my, kiedy jemy popcorn i nie chce nam się go podać ręką do ust – podrzuca kąsek w górę i smakołyk sam trafia we właściwe miejsce. To kolejny dowód na to, że ludzie nie są tak genialni, jak nam się zwykle wydaje, a przyroda już dawno wszystko wymyśliła.
Na zakończenie anegdotka i słowa zachęty. Podczas występów Kabaretu Dudek nad sceną widniał napis „Upupa epops” – tak brzmi łacińska nazwa naszego bohatera. Podobnie jak polska, a także angielska, rosyjska, niemiecka i francuska, jest ona nazwą dźwiękonaśladowczą. Głos terytorialno-godowy dudka zwykle zapisuje się jako „up-up-up” lub „udududu ududud”. Dla mojego drewnianego ucha brzmi on raczej jak „uk-uk-uk”, dlatego najlepiej, byście przekonali się sami, najlepiej w warunkach naturalnych. Obserwowanie i nasłuchiwanie dudka to rozrywka znacznie lepsza od niejednego kabaretu.
- Za Fizjolog, przeł. K. Jażdżewska, Warszawa 2003, wyd. Prószyński i S-ka, seria „Biblioteka Antyczna”, cytat odnalazłem na blogu Plamka Mazurka.
Zdjęcia z serwisu Flickr.com