Gaście światło, do jasnej cholery!
Zyski ze światła nie są domeną wyłącznie drapieżników, niektóre miejskie ptaki też czerpią z tego korzyści, np. gołębie, które podobnie jak ludzie wydłużyły swoją aktywność. Chętnie jedzą w nocy, a dzięki zdobywanym w ten sposób większym racjom pokarmu zdarza się, że lęgną się zimą. Dotyczy to także innych skrzydlatych mieszczuchów. Przykładowo kosy z miejsc mocno oświetlonych rozpoczynają sezon lęgowy miesiąc wcześniej niż ich pobratymcy z ciemniejszych zakątków miast, o kosach leśnych nie wspominając. Wcześniej zaczynają, mogą zatem wyprowadzić jeden lęg więcej. Brzmi dobrze i kosy z tego korzystają, z drugiej strony zwiększony wysiłek rozrodczy przekłada się na większe zmęczenie, a to skraca życie ptaków. Pierwsze pisklęta mogą też mieć kłopot, ponieważ kiedy się wylęgną, nie będzie jeszcze dostatecznie dużo owadów i innych bezkręgowców, którymi są karmione. Ponadto u mieszczuchów stwierdzono niższy poziom melatoniny, hormonu regulującego nasz zegar biologiczny. U ptaków współodpowiada on za nawigację. Badania bocianów z okolic Zielonej Góry wykazały, że ptaki z miejsc oświetlonych przydrożnymi latarniami miały mniej melatoniny oraz tyroksyny, odpowiedzialnej m.in. za usuwanie z organizmu wolnych rodników wywołujących nowotwory.
Co więcej, sztuczne oświetlenie samo w sobie dezorientuje nocnych migrantów. Ptaki i owady wydają się oczywistością, ale najbardziej spektakularne są pomyłki małych żółwi morskich, które po wykluciu zamiast do morza ruszają w kierunku pobliskich miast, myląc miejską poświatę ze światłem księżyca odbijającym się od fal. Miasto świeci mocniej. A na rodzimym gruncie? Niemal 70% polskiego nieba jest jaśniejsze niż przy najjaśniejszej pełni księżyca. To wpływa na inne organizmy wodne, na niepozorne skorupiaki znane ze szkolnych podręczników biologii – rozwielitki. W normalnej sytuacji w obecności ryb rozwielitki dzień spędzają w głębokich partiach wody, gdzie światło nie dociera, nocą zaś podpływają pod powierzchnię, gdzie woda jest cieplejsza i mają dużo pokarmu. Już dawno zaobserwowano, że rozwielitki nie podpływają ku powierzchni w jasne, księżycowe noce. Wówczas są widoczne dla ryb, lepiej więc przeczekać w ciemnościach. Sztuczne światło sprawiło, że znaczna część naszych wód jest oświetlona. Problem pogłębia pochmurna pogoda – chmury odbijają sztuczne światło. Jeszcze gorzej działa zanieczyszczenie powietrza – pył zawieszony (ten od smogu) silniej odbija światło. Ale co nas obchodzą robale, które oglądaliśmy pod szkolnym mikroskopem? Cóż, powinny, ich pokarmem są glony i sinice. Brak rozwielitek to silniejsze zanieczyszczenie wody przez fitoplankton (do czego dokłada się zaburzona struktura ryb w naszych wodach, ale to temat na inną okazję).
Całość w Tygodniku Przegląd z 13 grudnia 2021 r.