Dzieciństwo w świecie zwierząt
My, ludzie, mamy dużo szczęścia. Możemy cieszyć się długim i dość beztroskim dzieciństwem. W świecie zwierząt dzieciństwo jest krótkie i pełne niebezpieczeństw. Ale dorosłe zwierzęta na różne sposoby starają się zadbać o swoje pociechy.
Dorastając w trzcinie
Większość owadów nigdy nie widzi swoich rodziców. Najczęściej rolą mamy jest złożenie jaj w najlepszym możliwym miejscu i… to wszystko. Niektórzy rodzice starają się jednak trochę bardziej.
Na pewno wszyscy wiecie, że domem pszczół jest ul. Są jednak pszczoły, które nie mieszkają w ulu. Nie tylko nie mieszkają w ulu, ale każda z nich mieszka sama. Takie pszczoły nazywamy samotnicami. Wśród nich jest gatunek zwany murarka ruda.
Wczesną wiosną murarki szukają długich rurek. Najbardziej odpowiadają im suche połamane trzciny. Kiedy murarka dojdzie do końca rurki, buduje z gliny ścianę, a następnie zaczątek drugiej.
Gdy upora się z pracą budowlaną, leci odwiedzić okoliczne kwiaty. Zbiera z nich nektar i pyłek, który znosi do przygotowanej wcześniej komory. Kiedy ją w połowie wypełni, składa jajo i zamurowuje je, po czym wznosi zaczątek kolejnej ściany. W jednym trzcinowym „patyku” może się zmieścić kilkanaście takich komór.
Po 10 dniach z każdego jaja wylęga się larwa zwana czerwiem, w ogóle nie przypominająca pszczoły. Czerw żywi się smakołykami, które przyniosła mama. Jedzenia starcza zaledwie na 2-3 tygodnie, ale to wystarczy, by larwa urosła. Wtedy prawie dorosły owad tka nić, która wypełnia całą komorę tworząc kokon. W nim czerw usypia, by obudzić się kolejnej wiosny jako dorosła pszczoła.
Dzielny tata
Dzieciństwo ryb wcale nie wygląda lepiej niż owadów. Podobnie jak u owadów, najczęściej mama składa jaja i więcej ich nie ogląda. Ale i tu znajdziemy wyjątki.
W jeziorach, wolno płynących rzekach i przy morskich brzegach mieszka niewielka rybka, zwana ciernikiem. W porze godowej przyszły tata-ciernik nabiera czerwonej lub pomarańczowej barwy, z metalicznym połyskiem i zaczyna budować gniazdo. Najpierw robi w dnie płytkie zagłębienie, a następnie z roślin tworzy podłużną konstrukcję. Wejście do gniazda jest szersze niż wyjście.
Kiedy tata skończy pracę, prosi kolejne panie-cierniczki do tańca. W pląsach prowadzi je do gniazda i tam każda z nich składa jaja, które tata zapładnia. Potem panie odpływają, pan zaś stoi na straży jajeczek a później małych rybek. Rybie jaja i maleństwa są bardzo smakowitym kąskiem dla drapieżników, ale tata jest bardzo dzielny i odpędza wszelkich smakoszy.
Mieszkanie w pniu
O wiele lepiej mają ptasie pisklaki, o które zawsze dba przynajmniej jedno z rodziców. Tak jest choćby z nurogęsią. To dość duża kaczka odżywiająca się rybami.
Nurogęsi zamieszkują nad dużymi, czystymi jeziorami i rzekami. Na gniazda wybierają duże dziuple w starych drzewach, zwykle dość wysoko nad ziemią.
Większość ptaków zamieszkujących dziuple nie buduje gniazd, tak jest i w tym przypadku. Mama przynosi najwyżej kilka źdźbeł trawy. Na nich składa od sześciu, do nawet siedemnastu białych jaj, które okrywa puchem wyrwanym z własnej piersi. Tata zwykle czuwa wtedy w okolicy dziupli, a jeśli pojawi się jakiś drapieżnik, stara się zwrócić na siebie uwagę i odciągnąć go od żony i potomstwa.
Kaczki są zagniazdownikami, co znaczy, że pisklęta są dość samodzielne i wychowują się poza gniazdem. Jednak małe nurogęsi czekają w gnieździe do dwóch dni po wykluciu, zanim wyjdą na zewnątrz. Trzeba przyznać, że czynią to niechętnie i dopiero po dłuższych namowach mamy.
Wyjście dziupli jest dość wysoko nad jej dnem. Najpierw więc maluchy muszą wspiąć się do niego przy użyciu ostrych pazurków na łapkach. Chwilę później muszą się wykazać nie lada odwagą: czeka je skok, niekiedy z wysokości aż dwudziestu metrów!
Po skoku wędrują za mamą do wody. Tata w tym czasie znika, by wymienić piórka na nowe. Mama najpierw karmi pisklęta, później uczy je polować na ryby.
Ludzkie dzieci czasem bolą nóżki i proszą rodziców, by wzięli je na ręce. U zwierząt też tak bywa. Wprawdzie mama nurogęś nie może wziąć maluchów na skrzydła, ale pozwala im wchodzić na swój grzbiet i pływa z nimi po tafli jeziora lub rzeki.
Pod opieką niani
U naszych najbliższych krewnych – ssaków – dziećmi najczęściej opiekują się tylko mamy. Ale i tu znajdziemy wyjątki.
Małe wilczki przychodzą na świat w norze. Początkowo nie mają sierści, są ślepe i głuche. W tym czasie bez przerwy jest przy nich mama, która je tuli, by nie zmarzły i karmi mlekiem. Pozostali członkowie rodziny, zwanej watahą, przynoszą mamie pokarm.
Zwykle w grupie wilków jest jeden, który spełnia rolę piastuna. Może to być jakiś wujek albo ciocia. Taki wilk wyróżnia się nadzwyczajną cierpliwością, bo małe wilczki, podobnie jak dwunożne dzieci, strasznie lubią psocić, a do tego chcą poznawać świat i co chwila czegoś szukają po okolicy.
Wilki są drapieżnikami, więc wiele zabaw maluchów to nauka polowania. Zwykle „ofiarą” tych zabaw jest właśnie piastun, na którym maluchy trenują. Ich mleczne ząbki są króciutkie, ale ostre jak igiełki. Nie czynią więc większej krzywdy piastunowi, ale i tak należy podziwiać jego cierpliwość.
Kiedy wilczki urosną i staną się prawie tak duże jak rodzice, ruszają z watahą, by uczyć się polowania i tropienia.