Czeczotka
Goście, goście
Kiedy przeprowadzałem się na skraj Puszczy Białej, postanowiłem, że otoczenie domu będzie możliwie mocno sprzyjało różnorodności przyrodniczej. Z tego powodu nie znajdziecie u mnie rozległych trawników (choć niektórym ptakom one odpowiadają), za to wiele roślin segetalnych, czyli pisząc po ludzku – chwastów. Zawsze liczę na to, że po ich nasiona przylecą szczygły, ale te odwiedzają mnie, niestety, bardzo rzadko. W tym roku brak szczygłów wynagrodziły mi ich krewne.
W moim ogrodzie, gdzie wszystko rośnie
Wspomniane szczygły niestety wolą obejście sąsiadów, oddalonych o dwa kilometry. Tym niemniej, z uporem maniaka, pozwalam na rośnięcie wiesiołków, dziurawców, maków, chabrów i innego „zielska”, nadal licząc, że znajdą się amatorzy ich nasion. Z roku na rok różnorodność mego chwastowiska rośnie, dzięki czemu mogę cieszyć oczy bogactwem kwiatów od wczesnej wiosny do późnej jesieni (ostatnie z nich w tym roku dotrwały do początków grudnia). Mam w ten sposób kolorowy ogród przy minimalnym wysiłku na rzecz jego utrzymania (jeśli uważacie mnie za lenia, to wiedzcie, że każde inteligentne zwierzę jest leniwe!). By zaprosić do częstszych odwiedzin smakoszy drobnych nasion, takich jak jery czy czyże, do karmników dosypuję nasiona lnu i rzepaku, którymi gardzą główni klienci stołówki – sikory, mazurki i kowaliki.
Niedawno udawałem stolarza, usiłując zagospodarować deski z odzysku, kiedy narzeczona zwróciła mi uwagę na jakieś dziwne ptaki, które pasły się na badylach wiesiołka. Szybko odłożyłem narzędzia, złapałem lornetkę i… I narzędzia do zmierzchu odpoczywały wśród dech. Kolega, który wpadł w odwiedziny, też musiał poczekać do zmierzchu, a wraz z nim całkiem zacny trunek, który mu towarzyszył. Młóckę wiesiołków prowadził tuzin czeczotek. Szybko okazało się, że to tylko zwiad głównego oddziału i niebawem w moich zachwaszczonych progach był mendel, później ponad tercja ptaków, następnie ich liczebność przekroczyła kopę, by ostatecznie osiągnąć centurię z okładem. Nic dziwnego, że mój ogródek, choć zasobny w wiesiołki, został szybko ogołocony, a wówczas wszystko, co znajdowało się na innych „oleistych chwastach” lub na ziemi, nabrało walorów przysmaku. Z relacji wielu koleżanek i kolegów po fachu wynika, że czeczotki chętnie posilają się w karmnikach, zjadając m.in. nasiona słonecznika, ale moi goście nie przywiązywali wagi do pięciogwiazdkowych restauracji. Woleli zbierać to, co rozsypały inne ptaki lub rozniosłem ja, w ramach redystrybucji smakołyków z pańskiego karmnika. Wybierały przy tym tylko drobne ziarnka, choć po prawdzie „grube” przeważnie się u mnie nie poniewierają.
Przyznam, że w gościnę czeczotki wpadły po raz pierwszy; zwykle widuję je pasące się w okolicznościach, które pięknie opisał Władysław Taczanowski w „Ptakach krajowych”: Żywi się drobnemi oleistemi nasionkami ziół i niektórych drzew, a mianowicie brzozowemi i w części olszowemi, które podobnie czyżom na drzewach obiera; na roślinach zielnych zarówno żeruje z łodyg na pniu jak i na ziemi. Zaś Jan Sokołowski, najpiękniej piszący ornitologiczny rzemieślnik, w „Ptakach ziem polskich” zauważył: Najłatwiej możemy obserwować czeczotkę gdy w większych stadach uwija się na brzozach lub też szuka nasion na chwastach przyziemnych. Obecność swą zdradza głosem „czecze czecze”, który rozbrzmiewa stale, a szczególnie głośno, gdy ptaki zrywają się do lotu; jemu też zawdzięcza nazwę.
Iskierki z północy…
Czeczotki są mikrej postury – ustępują gabarytami wróblom. Ale bardziej niż rozmiar, w oczy rzuca się ubarwienie. Wprawdzie i u czeczotek na grzbiecie dominują brązy i szarość, ale z datkiem ciemnego kreskowania, którego naszemu Elemelkowi brak. Spód ciała mają znacznie jaśniejszy, niemal biały, kreskowany na bokach. Na głowie zaś posiadają czerwoną plamkę, podobnie na gardle, skąd rozlewa się na pierś, przechodząc przy tym w róż. Dziewczyny, jak to najczęściej u ptaków bywa, są mniej efektownie ubarwione i czerwienią się tak nie afiszują, co możemy poczytywać za objaw skromności; nie płonią się również młode ptaki. Zaznaczmy, że czeczotki najczęściej obserwujemy w czasie wędrówek i zimowania, gdy poszczególne osobniki są na rozmaitych etapach ścierania piór, w związku z czym intensywność czerwieni jest bardzo zróżnicowana; nakłada się na to znaczne zróżnicowanie wewnątrzgatunkowe (analogiczne do różnych barw włosów i skóry u ludzi), tym silniejsze, że w Polsce zimą spotykamy ptaki z dwóch, dość odmiennych podgatunków. W każdym razie od tej czerwieni pochodzi drugi człon łacińskiej nazwy czeczotki – flammea, czyli „ognista”.
Taczanowski zauważał, że nasza bohaterka do nas zwykle nalatuje w Listopadzie i tuła się po całym kraju w stadach mniej więcej licznych do Lutego lub Marca, to jest czasu zniknięcia śniegów. Nie w każdym roku jednakowo nas odwiedza, w ciężkie bowiem zimy jest bardzo obfita, w lżejsze rzadsza; nigdy jednak nie pomija nas zupełnie. I z takim obfitym początkiem zimy mamy właśnie do czynienia w tym roku, do czego przyczynił się brak obfitości pożywienia na północy. Północy? Ojczyzną tego miłego i ruchliwego ptaka są kraje północne. Czeczotka żyje tam, gdzie lasy brzozowe i olchowe przechodzą stopniowo w tundrę – wspominał mistrz Sokołowski. Większość czeczotek leci dalej na południe i zachód, a Polska jest dla nich jedynie przystankiem, niemniej dla znacznej części jesteśmy wystarczająco ciepłym, czy raczej odpowiednio zasobnym w pokarm krajem, by spędzić u nas ferie zimowe.
… i z polskiej ziemi
Mamy doniesienia o lęgach czeczotek w obecnych polskich granicach z połowy XIX w., jednak w połowie wieku XX ich poszukiwania Sokołowski podsumował: dopiero w ostatnich latach tj. w roku 1952 i 1953 znaleziono jej gniazda w Tatrach na terenie Słowacji. W Polskiej Czerwonej Księdze Zwierząt, wydanej w 2001 r., znajdziemy informację, że czeczotka gnieździ się w Tatrach i Sudetach oraz być może na Pomorzu Środkowym. Dziś ta ostatnia lokalizacja jest już pewna. Stuletni brak obserwacji Księga wyjaśnia okresowym wycofaniem się, spowodowanym spadkiem liczebności. Według publikacji w naszych granicach lęgnie się 110-175 par tych ptaków, ich sytuacja jest stabilna, a miejsca lęgów w większości zlokalizowane na obszarach chronionych, wobec czego czeczotka otrzymała kategorię LC – gatunku najmniejszej troski, z adnotacją, że jest prawidłowo chroniona, oraz zaleceniem monitorowania wielkości populacji. Jest ono jednak słabo wypełniane, bo choć najnowsze publikacje dotyczące liczebności ptaków w Polsce mówią o 200-400 parach i podobnie jak Czerwona Księga przypuszczają, że omawiany gatunek jest liczniejszy, to naukowcy zastrzegają, że nie ma wiarygodnych danych na jego temat. Czemu? Cóż, miejsca lęgów czeczotek są rzadko odwiedzane przez ornitologów, nie prowadzi się też badań nakierowanych na naszą bohaterkę.
Przywołałem wcześniej Jana Sokołowskiego, by wskazać adres zamieszkania czeczotek. W Polsce ptaki te najczęściej wybierają na domostwa krzewy kosodrzewiny. A nad morzem? Również! Tak, to nie żart, prawie sto lat temu Niemcy obsadzili wybrzeże kosówką i to ona posłużyła za apartamenty tym ptakom. W niższych położeniach górskich ich lęgi możemy też spotkać w krzewach i niskich drzewach na torfowiskach. Na gniazda wybierają rośliny nie przekraczające 2 metrów wysokości. Czeczotki są towarzyskie nie tylko zimą, ale również latem: kiedy większość ptaków zazdrośnie strzeże swych terytoriów, im towarzystwo sąsiadów nie przeszkadza i często obok siebie możemy spotkać nawet kilkanaście par.
Potop
Masowe pojawy czeczotek występują co kilka lat, podobnie jak w przypadku innych gatunków z północy, np. jemiołuszek czy puchaczy śnieżnych, i określamy je mianem inwazji. Cóż, to nie pierwszy najazd ze Skandynawii i miejmy nadzieję, że nie ostatni, przynajmniej jeśli chodzi o ptaki. W stadach czeczotek często można dostrzec nieco jaśniejszą, zamieszkującą dalszą północ czeczotkę tundrową, o której nie będę się tu rozpisywał, a która w tym roku wyjątkowo licznie nawiedziła Polskę. Przyglądajcie się uważnie spotykanym w czasie spacerów i wycieczek ptakom, możliwe, że dostrzeżecie czeczotkę o czysto białym kuperku i skąpym kreskowaniu. Życzę Wam tego z całego serca (i sobie też).
Ilustracje: Flickr